01 września

Zemsta ma twoje imię [PRZEDPREMIEROWO]


        Hej, hej! Z wydawnictwem editio red mam przyjemność współpracować od dawna. Różne tytuły mi się trafiały. Jedne świetne, inne niestety mniej, ale zawsze z chęcią sięgam po książki, które wydają bo często są to perełki, które człowiek z przyjemnością trzyma na półce.     

       A czy z "Zemsta ma twoje imię" tak jest, że to cudeńko? A może to jeden z tych tytułów, które ma się ochotę wyrzucić do kosza zaraz po przeczytaniu bo jest tak słaby? Już Wam opowiadam,bo pewnie wiecie, że jutro premiera, więc może ktoś się skusi i pobiegnie w dniu premiery do księgarni? ;)

       Już na dzień dobry wydawnictwo u mnie zapulsowało świetną oprawą paczki, gadżecikiem, który nawiązuje do treści i zakładką (tak, chyba zacznę je zbierać!). To są takie małe smaczki, które dodają uroku, a i od razu buzia recenzenta się uśmiecha, że został nieco wyróżniony właśnie takim maleńkim prezentem. Takie małe cudeńko, a tyle radości! Ale do celu...

       W tej książce poznajemy dwoje bohaterów. On jest władczym właścicielem hotelowego imperium i jak się można domyślić, zmienia kobiety jak rękawiczki. Myślicie, że to kolejna opowieść o tym, jak to on bogaty trafia na szarą myszkę i ojej! Zakochuje się! Nie, choć po opisie pochodzącym z okładki i ja spodziewałam się kolejnego taniego romansiku, który nie będzie miał za grosz oryginalności.

       Z drugiej strony poznajemy Ewę. Okazuje się, że miała ona romans z naszym James Bond w wersji podrabianej, czyli właśnie z  Ianem Ralfem Tottem, a teraz przyjdzie jej pracować jako jego podwładna, wobec której będzie oczekiwał absolutnej lojalności (jak od wszystkich swoich pracowników). Mało tego, ma być ona posłuszna, ale trafił swój na swego i Ewa nie pozwoli sobie na takie zagrywki ani w życiu zawodowym, ani uczuciowym. To drugie mimo wszystko ponownie okaże się nieco poplątane i ta dwójka znów będzie miała romans.

       I tak, by Was nie zostawiać ze smaczkiem na różową, cudowną love story z happy endem, to powiem Wam, że Ewa znika. Postanawia się zemścić za to, że mężczyzna próbował ją sobie podporządkować, a kiedy się to nie udało, chciał się jej pozbyć... 

       Czujecie już ten zapach krwi? No tak, to zemsta w najczystszej postaci i powiem Wam, że naprawdę warto po tę książkę sięgnąć. Jest konkretna, nieco inna niż typowe romansidła. Znajdziecie w niej dreszczyk emocji przebiegający po kręgosłupie i będziecie mieć ochotę na więcej.

      "Zemsta ma twoje imię" to tak naprawdę książka, którą pochłania się w jeden wieczór. Nie jest jakaś objętościowo potężna, a do tego przyjemnie, lekko napisana. Jeśli lubicie podobne klimaty, to po nią sięgnijcie, ale uprzedzam... główny bohater mocno irytuje. Przynajmniej mnie. Panicz, który stroi się na Jamesa Bonda i uważa się za króla życia, pana swoich pracowników. No cóż, nie nad wszystkim można mieć kontrolę, prawda?

       Polecam! To kolejna bardzo lekka i po prostu fajna książka od wydawnictwa editio red! A właśnie wydawnictwu serdecznie dziękuję za egzemplarz. To była świetna rozrywka!



2 komentarze:

  1. Raczej nie planuję czytać tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za tego typu książkami, ale na pewno znajdzie swoich odbiorców. Widzę, że podobne fabuły cieszą się coraz większym zainteresowaniem. :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2019 Wystukane recenzje